wtorek, 27 września 2011

Newsweek o Koncercie Andrzeja Zauchy

Na drugi dzień po koncercie pamięci Andrzeja Zauchy w sali kongresowej pojawiła się recenzja koncertu napisana przez Pawła Krysińskiego który pisze dla portalu www.blogi.newsweek.pl
Recenzje możecie w całości zobaczyć tutaj  jak i pod spodem ;)


Serca bicie

Data dodania wpisu: 24 września 2011  23:54
Kategoria: Pop i sztuka
Taki wieczór zdarza się raz, raz na dwadzieścia lat.  W wypełnionej po brzegi Sali Kongresowej artyści złożyli hołd dla twórczości Andrzeja Zauchy. Dawni, występujący obecnie i młodzi, dopiero startujący do kariery marząc że kiedyś ktoś z myślą o nich zaśpiewa w podobnym koncercie.
Prowadząca koncert Maria Szabłowska przypomniała publiczności postać Zauchy. Minęło prawie dwadzieścia lat od śmierci Andrzeja, mówiła, a jego nikt nie zastąpił choć próbowało wielu. Bo jest niezastąpiony chciało się pouczyć prowadzącą, lecz było to zbędne, sama to dopowiedziała. Przypomniała też okoliczności w jakich dowiedziała się o śmierci artysty; prowadziła program „Muzyka nocą” w którym gościem miał być Stanisław Soyka. On właśnie poinformował ją że w Krakowie stało się coś złego, że zabito Zauchę. Przeprosił wyjaśniając że udziału w programu niestety nie weźmie. W wiadomościach o północy po raz pierwszy pani Maria usłyszała potwierdzoną informację: Andrzej Zaucha nie żyje, został zastrzelony.
Na telebimie w Kongresowej wyświetlono clipy z Jego udziałem i śpiewem, m.in. „Byłaś serca biciem” , „Bądź moim natchnieniem” , „Rozmowę z Jędrkiem” czy „Wymyśliłem ciebie”. W Kongresowej stawił się komplet publiczności i rzecz ciekawa: byli to ludzie w różnym wieku, nie brakowało młodych i takich którzy narodzili się już po Jego śmierci. To pokazuje jak bardzo znana i lubiana jest muzyka Andrzeja Zauchy. Przetrwa w pamięci i nie zatrze jej upływający czas.
Występ rozpoczął, jakże by inaczej, wielki przyjaciel zmarłego Andrzej Sikorowski. Wspominał Zauchę, jego dowcip, nieco ironiczne spojrzenie na życie. 10 października Sikorowski obchodzi urodziny na które wybierał się Zaucha. Nie dojechał… „Gdyby żył to wybuchnąłby śmiechem jakby dowiedział się że zrobiliśmy dziś coś takiego dla niego” ujawnił Sikorowski. „Lecz póki co żyjemy” rozpoczęło koncert. Pamiętne słowa „Brakuje nam paru kolesiów którzy na tamtą stronę już przeszli” wprawiły publikę w zadumę; póki co żyjemy… Drugi utwór Sikorowski wykonał bez jednej struny w gitarze która pękła. Nie wpłynęło to na jakość „Rozmowy z Jędrkiem”, występ był znakomity. Zażartowałbym sobie że były dociągnięcia na co z pewnością zareagowałby ktoś kto oglądał koncert pytając a gdzie tu były niedociągnięcia?
Po spokojnym Andrzeju Sikorowskim na scenę wpada wulkan energii. „Już taki jestem zimny drań” śpiewa Paweł Wolsztyński, jeden z laureatów bydgoskiego Festiwalu Pamięci Andrzeja Zauchy. Chyba jednej sekundy ten młodzian nie ustał na scenie! Dał czadu że tak powiem. Bardzo pozytywne wrażenie pozostawiły po sobie młode, zdolne i piękne laureatki wspomnianego Festiwalu Paulina Łaba, Adrianna Kalska, Dominika Kasprzycka (śpiewając  „W zasadzie” wręcz mnie olśniła!) oraz Wiktoria Węgrzyn.  Pierwsze skojarzenie kiedy się widzi i słyszy Łebę: Christina Aguilera! Głos niemal ten sam, uroda o wiele większa. „Pozwól mi” w jej wykonaniu wypada usłyszeć po prostu, tego nie da się opisać, to trzeba właśnie usłyszeć. Podobnie i Michała Kaczmarka ( zaśpiewał „Myśmy byli sobie pisani”), innego młodego wilka z którym Paulina wykonała kawałek „Georgia”. Mi się podobało. Michał „Kaczmarucha”  ze swoim głosem to wypisz- wymaluj Mieczysław Szcześniak z lat młodości. Podobała się też  Wiktoria Węgrzyn z piosenką „Wszystkie stworzenia duże i małe”. Nie tylko ze jej śpiew przypadł do gustu…  Dziewczyny dały czadu śpiewając „Wszystkie stworzenia duże i małe” . Utwór wykonywany przed laty przez Zauchę i Ewę Bem wykonały niezwykle interesująco. Nic dziwnego, jedna z dziewczyn głos ma bardzo podobny do głosu pani Ewy.
Wspomniałem wcześniej Mietka Szcześniaka no i… nie zabrakło go na koncercie. Przypomniał zdarzenie z przeszłości: jechał przed laty tramwajem kiedy podszedł do niego Andrzej Zaucha, przywitał się, uśmiechnął po swojemu dodając : ”Fajnie śpiewasz”. Występ Mietka był znakomity! „Zagłębić prawdę” wręcz hipnotyzowało, prawie nie słyszałem drugiego utworu „Jak na lotni” który wykonywał będąc ciągle pod wrażeniem pierwszego.
Kuba Badach, ten sam który przed laty śpiewał „Małe szczęścia” czy „Jedno słowo wystarczy” w niczym nie przypomina tamtego chłopca. Dziś to piosenkarz pełną gębą co udowodnił w Kongresowej. Żywiołowy występ przy „Masz przewrócone w głowie”, pełen kroczków, tańca, gestykulacji zapadł w pamięć. Jak zauważyła Maria Szabłowska Andrzej Zaucha polubiłby śpiew Kuby. „Zakochani staruszkowie” który wykonał wzruszyło wielu widzów…  Nie zabrakło starej gwardii: Ewa Bem imponowała formą, głosem jak za dawnych lat. Zaśpiewała w duecie z Kubą „Nie pieprz Pietrze”  w którym to utworze przed laty partnerował jej Andrzej Zaucha. Wypadli rewelacyjnie!  Pani Ewa solo zanuciła „Siódmy rok” w taki sposób że już po pierwszy słowach sala zatrzęsła się od braw.  „Dzień dobry Mr. Blues” w wykonaniu Ewy Bem bardzo się publice spodobało. Po jej występie na telebimie zaprezentowano widowni uznane gwiazdy biorące udział w bydgoskim festiwalu „Serca bicie”, m.in. Ryszarda Rynkowskiego, Grażynę Łobaszewską, Mieczysława Szcześniaka, Krystynę Prońko.
Małgorzata Janek o miłym, spokojnym głosie zaserwowała publiczności „Zielono mi”, tuz po niej zaprezentował się Janusz Szrom. Ekspresja jaka towarzyszyła jego występowi była ogromna, energią jaką ten człowiek wydziela można by obdzielić niemrawą grupkę młodzieży! „Bądź moim natchnieniem” było znakomite, a „Byłaś serca biciem” w jego interpretacji wręcz doskonałe! Jak przyznał bardzo się stresował przed występem…
Co ciekawe głos Janusza momentami brzmi podobnie jak głos Andrzeja Zauchy. Zapowiedział nim Krystynę Prońko, lecz zanim opuścił scenę zaśpiewał z nią  „Wymyśliłem Ciebie”. Pani Krysia solo wykonała „Małe tęsknoty” tak jak niegdyś, imponując ciągle potężnym głosem.
Kayah sprawiła niespodziankę zapraszając do wspólnego występu Macieja Moszyńskiego, dwudziestolatka który występuje w programie telewizyjnym w którym Kayah jest jurorką. Ciekawy głos ma ten młodzian, jeśli ktoś nim odpowiednio pokieruje to będą z niego ludzie, przez duże L. „Bezsenność we dwoje” które razem wykonali mnie w tym upewniła. Kayah zaśpiewała jeszcze „C’est la vie” w trakcie którego na scenę wyszli wszyscy wykonawcy biorący udział w koncercie śpiewając razem. Nic dziwnego że otrzymali owację na stojąco bo ta im się po prostu należała. Wszystko grało, wszystko pasowało, optymalnie dobrany repertuar do znakomicie dobranych wykonawców. Wykonano kawał dobrej roboty. Pozostał we mnie pewien niedosyt: szkoda że wszystko trwało niewiele ponad dwie godziny. Dla takiego koncertu warto byłoby poświecić całą noc…  Andrzej Zaucha byłby z was dumny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz