sobota, 14 maja 2011

Recenzja - Teatralia


 Rockandrollowy élan vital

Rock'n'roll to nie tylko fundament współczesnej muzyki rozrywkowej. To filozofia życia, sposób chwytania ulotnych jego chwil i wyciskania z nich, jak z soczystego owocu, esencję, całość. Bunt w krystalicznej formie, choćby tej najbardziej infantylnej, szczeniacko głupiej. Tętniąca energią siła, podskórny dreszcz erotyzmu, porywający ciało i zmysły. Musical "Grease" tym wszystkim jest. Taki był ponad trzydzieści lat temu na broadwayowskich deskach i w filmowej wersji z niezapomnianym duetem Newton - John i Travolta. W tej formie zaistniał również na scenie Teatru Muzycznego w Gdyni. Na taką właśnie energetyzującą dawkę teatralnej adrenaliny publiczność dawno czekała!


 A wszystko zaczęło się zupełnie niewinnie, od wywołującego lawinę wspomnień sprzed lat zjazdu absolwentów Rydell School, który eliptycznie rozpoczął i zamknął opowiedzianą i wyśpiewaną na scenie historię. Młodzieńcze zauroczenie w licealnych kuluarach, utrwalone kilogramami brylantyny grzywy chłopaków, wirujące spódnice dziewcząt, szpan i pozerstwo, przez które tylko od czasu do czasu prześwitują prawdziwe uczucia, twarze, marzenia. Amerykański sen? Z nutą drwiny i przymrużeniem oka, jak najbardziej.

Trzeba przyznać, że to, co w głównej mierze zdecydowało o walorach musicalu w gdyńskim teatrze zaprezentowano na najwyższym poziomie. Spektakl urzeka nie tylko swą oprawą muzyczną i wokalną, ale również scenariuszem naszpikowanym komizmem sytuacyjnym oraz dowcipnymi ripostami, w większości podszytymi podtekstem erotycznym. Do zróżnicowania repertuaru tanecznego przyczyniła się scenografia zaprojektowana przez Wojciecha Stefaniaka. Kaskada schodków, okalająca centralne przejście na scenie, połączona ze sobą podestem, na którym w oddali, za drucianą siatką zasiadała orkiestra, pełniła funkcję balkonu. Taniec aktorów na dwóch różnopoziomowych parkietach stał się bardzo efektownym widowiskiem.

 Choć "Grease" to cała plejada świetnych, rozśpiewanych bohaterów-tancerzy, można wyłowić z ich tłumu zajmujące kreacje. Mam tu na myśli zwłaszcza wyśmienitego w swym solowym występie Krzysztofa Żabkę (Doody), epizodyczny, ale zapadający w pamięć taneczny popis Julii Frankowskiej (Cha-Cha Digregorio) czy zabawną, wzbudzającą wiele sympatii rolę Magdaleny Smuk jako Jan. A co z czołowym duetem? W drugiej wersji premierowej Paweł Kubat, co prawda, nie dorównuje wokalnie swojej partnerce Paulinie Łabie, za to jego wcielenie Danny'ego Zuko porywa swą charyzmą. W tej komediowej, "durno-młodzieńczej" roli aktor czuje się jak ryba w wodzie, a jego machowski image, charakteryzujący się presleyowską mimiką i gestykulacją, wzbudził nieraz gromki śmiech wśród publiczności. Metamorfoza uroczej i pełnej wewnętrznego wdzięku Sandry Dee, figurująca jako kulminacyjny moment spektaklu, stała się również okazją dla zaprezentowania wachlarzu umiejętności aktorskich Pauliny Łaby. Artystka sprostała temu wyzwaniu, pokazując - jak na prawdziwą, świeżo upieczoną uwodzicielkę przystało - ostre pazurki.

Wśród kreacji aktorskich wyodrębnić należy rolę Anioła (Sebastian Münch) i Miss Lynch (Ewa Gregor). Postacie te, zwłaszcza ostatnia, funkcjonują na teatralnych deskach jako swego rodzaju łączniki pomiędzy poszczególnymi wątkami, wypełniają tę fabularną lukę, która powstaje na skutek zmiany dekoracji. Wnoszą na scenę potężny ładunek komizmu (surowa nauczycielka, gdy nikt jej nie widzi oddaje się przyjemnościom tanecznym, które zawsze kończą się jakimś urazem). Solowy występ Anioła, który doradza leniwej i zagubionej nieco w doborze swoich życiowych celów nastolatce, podsyca smaczek całości przedstawienia, a
roznegliżowane anielice, towarzyszące zaczesanemu "na Elvisa" Aniołowi, są kolejnym sygnałem umowności powagi i poetyki z tzw. "przymrużeniem oka", rodem z kabaretów i rewii."Grease" nie pretenduje do bycia dziełem ambitnym, nie zmusza widowni do mnożenia interpretacji, nie robi tego, bo nie musi. Jest spektaklem o nachyleniu rozrywkowym, a jego wybitność bądź przeciętność określa wypadkowa działań wszystkich zaangażowanych w jego tworzenie. To, z czym mieliśmy okazję obcować w sobotni wieczór, było przedstawieniem wyjątkowym i rzeczywiście wybitnym. Przygotowane z olbrzymim rozmachem zarówno pod względem scenograficznym (m.in. pojawiające się na scenie stare samochody, pomysłowo skonstruowany wątek w zakładzie fryzjerskim z tańczącymi na krzesłach pod wiekowymi suszarkami aktorkami), jak i choreograficznym (efektowny taniec gangu Danny'ego Zuko z fruwającymi nad głowami samochodowymi kołpakami).

Każdy obecny na drugiej odsłonie premiery "Grease" był uczestnikiem czegoś niepowtarzalnego, spontanicznego, rockandrollowego po prostu. Świadczą o tym długie owacje na stojąco. U niektórych z publiczności noga aż sama rwała się do tańca, a gorące rytmy różowiły policzki wypiekami. "Rock 'n roll will always be, it'll go down in history"...




Anna Kołodziejska
Teatralia Trójmiasto
9 maja 2011


 Następne spektakl Grease pod koniec Maja!
 Zapraszam na spekakle z moim udziałem w dniach:
24,26,28.05 godz 19.00!!
Więcej informacji na stronie www.muzyczny.org 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz